Niedzielne starcie Juvenii Kraków z Ogniwem Sopot w Ekstralidze było równie emocjonujące, jak dwa ćwierćfinały Pucharu Świata rugby rozegranego tego samego dnia w Japonii. Utytułowani goście rozpoczęli od prowadzenia 15:0, jednak ostatecznie musieli uznać wyższość młodej i ambitnej ekipy Smoków, która wygrała 36:22 (13:15).
Przed spotkaniem sporo mówiło się o krakowianach jako o czarnym koniu tegorocznego sezonu. Podopieczni Konrada Jarosza już w pierwszych minutach pokazali, że określenie to nie jest przesadzone, mocno atakując pozycje obronne Ogniwa. Niestety przewinienie w maulu autowym popełnił Juan van der Westhuizen i potężny rugbista z RPA musiał opuścić boisko na 10 minut. Sopocianie perfekcyjnie wykorzystali grę w przewadze. Najpierw rzut karny na trzy punkty zamienił Wojciech Piotrowicz, a chwilę później było już 8:0 po przyłożeniu Viana Riekerta.
Juvenia chwilę po tej stracie grała znów w komplecie, ale przyjezdni poszli za ciosem. Wykorzystali siłę formacji młyna i zdobyli kolejne przyłożenie, którego autorem był Władysław Grabowski. Piotrowicz podwyższył na 15:0 i mogło się wydawać, że mistrzowie kontrolują sytuację, ale dopiero wtedy Smoki rozwinęły skrzydła. Najpierw dwukrotnie zmusili rywali do błędu, a dwa karne na sześć punktów zamienił Artur Bryl. W końcówce pierwszej połowy fenomenalnym rajdem popisał się Jonathan O’Neill. Minął czterech rywali i przyłożył piłkę tuż za słupami, ułatwiając podwyższenie.
Do przerwy gospodarze przegrywali 13:15, ale spotkanie toczyło się w szalonym tempie. Gra bardzo rzadko była przerywana. W pierwszej połowie sędzia odgwizdał zaledwie trzy młyny dyktowane po podaniu do przodu. Podobnie było w drugiej połowie, gdzie zespoły walczyły akcja za akcję i cios za cios. Tuż po przerwie, po raz pierwszy na prowadzenie wyprowadził Juvenię Artur Bryl, wykorzystując rzut karny. Chwilę później dość niespodziewanie gospodarze wygrali młyn, przejęli piłkę i na polu punktowym zameldował się Krzysztof Gola.
Wisienką na torcie okazał się fantastyczny rajd lewym skrzydłem Fransa Bothy, który zdobywając trzecie przyłożenie pozwolił wyjść Juvenii na prowadzenie 30:15. Artur Bryl dorzucił jeszcze rzut karny. Do końca meczu wciąż był jednak jeszcze kwadrans i Ogniwo zwarło szyki. Marek Przychocki ograł z lekkością obrońców i zdobył przyłożenie. Wydawało się, że rozkład sił może jeszcze ulec zmianie, ale w końcówce Smoki znów przejęły inicjatywę. Młody łącznik ataku gospodarzy dorzucił jeszcze trzy punkty z podstawki i ustalił tym samym wynik starcia na 36:22.
Juvenia wygrała bez punktu bonusowego, więc pozostanie na trzecim miejscu w tabeli, jednak od Ogniwa, które ma rozegrany o jeden mecz więcej, dzieli ją już tylko jeden punkt.
Trener Ogniwa Karol Czyż przyznał po meczu, że spodziewał się trudnej przeprawy pod Wawelem. – Juvenia to piorunująca mieszanka. Młodzi zawodnicy, którzy dostali wsparcie z południowej półkuli. Dziś gracze z RPA byli liderami zespołu z Krakowa, a świetnie zagrali też Michał Jurczyński i Bartek Janeczko, którzy ocierają się o seniorską reprezentację Polski. To połączenie dało efekt i mecz zasłużenie wygrała Juvenia.
Jako powód, mimo wszystko niespodziewanej porażki w Krakowie, kapitan mistrzów Polski, Piotr Zeszutek wskazał brak konsekwencji w grze swojego zespołu. - Zaczęliśmy mecz według założeń i nie utrzymaliśmy koncentracji. Nie zdominowaliśmy rywali do końca. Zabrakło konsekwencji. Być może, gdybyśmy utrzymali presję dłużej, wynik byłby inny. Juvenia grała szybkie i dynamiczne rugby, przy którym mogliśmy wyglądać trochę ociężale – przyznał rugbista.
Konrad Jarosz, podsumowując spotkanie wskazał dwa punkty przełomowe, które zmieniły obraz gry. - Pierwszym była żółta kartka dla Juana na samym początku spotkania. Udało nam się przetrzymać ten czas. Straciliśmy tylko jedno przyłożenie i uważam, że to nasz sukces. Wygrać pozwoliła nam przede wszystkim determinacja w obronie. Zespół jest dobrze przygotowany od strony fizycznej, więc nie martwiłem się o to, czy wytrzymają tempo starcia. Wszystkie dotychczasowe mecze wygrywaliśmy w drugiej połowie i tym razem było podobnie. Po przerwie zaczęliśmy dziurawić obronę, wykorzystywać szanse i to był drugi moment, który zdecydował o pokonaniu mistrzów Polski.
- Wierzyliśmy cały czas w zwycięstwo i konsekwentnie do niego dążyliśmy. Początek może nie był po naszej myśli, ale potem Artek Bryl wykorzystał dwa karne i poczuliśmy, że możemy dogonić wynik. Dostaliśmy skrzydeł, dobrze zagraliśmy w obronie i chyba śmiało można powiedzieć, że to rzeczywiście był hit siódmej kolejki – dodał na zakończenie kapitan Smoków, Bartłomiej Janeczko.
Juvenia Kraków – Ogniwo Sopot 36:22 (13:15)
Juvenia: Artur Bryl 18, Jonathan O’Neill 5, Krzysztof Gola 5, Frans Botha 5
Ogniwo: Wojciech Piotrowicz 7, Vian Riekert 5, Władysław Grabowski 5, Marek Przychocki 5
Żółte kartki: Juan van der Westhuizen (Juvenia), Vian Riekert (Ogniwo)
Juvenia: Marcin Siemaszko, Krzysztof Jopert (Jerzy Głowacki 72’), Adam Grabski (Scott Clark 65’), Krzysztof Gola, Juan van der Westhuizen, Maciej Dorywalski (Mariusz Tumiel 60’), Marcin Morus, Jonathan O’Neill, Grzegorz Gołębiowski (Bartłomiej Sierant (68’), Artur Bryl, Nestor Aguirre, Mateusz Polakiewicz (Arkadiusz Korusiewicz 68’), Michał Jurczyński, Bartłomiej Janeczko, Frans Botha (Jesus Canizalez 68’)
Pozostali zmiennicy: Jakub Syska, Jan Krawiec
Ogniwo: Marcin Wilczuk (Dmytro Mokretsov 50’), Wojciech Karol (Jakub Burek 52’), Radosław Bysewski, Robert Graban (Łukasz Anuszkiewicz 52’), Stanisław Powała-Niedźwiecki, Władysław Grabowski, Marek Przychocki (Maciej Wojtkuński 72’), Piotr Zeszutek, Mateusz Plichta, Wojciech Piotrowicz, Oleksandr Czasowski (Łukasz Szablewski 65’), Robert Olszewski, Vian Riekert, Kacper Drewczyński, Roman Zhuk.
Pozostali zmiennicy: Artur Ciechanowicz, Nikolas Wołowczyk, Marek Zając