Rugbiści z Krakowa trochę inaczej wyobrażali sobie powrót do gry. W sobotę wybiegli na boisko w Siedlcach z wolą zwycięstwa. W pierwszej połowie dominowali, prowadzili grę i tylko proste, ale kosztowne błędy sprawiły, że przegrywali różnicą jednego przyłożenia. W drugiej odsłonie jednak Pogoń wyraźnie odskoczyła, wygrywając zaległy mecz 6. kolejki Ekstraligi Rugby 33:12 (12:5).
Po intensywnym okresie przygotowań i wygranym turnieju w Poznaniu, Smoki zameldowały się w Siedlcach z dużą wolą walki i ambicją, by pokonać faworyzowanego rywala. Już pierwsze minuty pokazały jednak, że gospodarze również nie próżnowali zimą. Pogoń rozegrała piłkę po młynie dyktowanym i wykorzystując dziurę w obronie krakowian zdobyła pierwsze przyłożenie. Ta strata wyraźnie obudziła gości, którzy do końca pierwszej połowy prowadzili grę. Długie akcje ofensywne, płynne przechodzenie pomiędzy kolejnymi fazami mogły podobać się kibicom, ale długo nie przynosiły efektów. W końcu Juvenia dopięła swego, zgubiła obronę rywali, a przyłożenie na skrzydle zdobył Rafał Lewicki.
Przy stanie 7:5, jeszcze przed przerwą, gospodarze powiększyli prowadzenie po zaledwie drugiej, groźnej akcji w tej części spotkania. Pierwsze przyłożenie zanotował Przemysław Rajewski. Pierwsze, ponieważ w drugiej połowie dorzucił jeszcze trzy, będąc największym zagrożeniem dla defensywy krakowian, która wyraźnie nie mogła sobie poradzić z reprezentantem Polski.
W decydującej części meczu Juvenia miała kilka zrywów. Kilka ładnych, kontynuacyjnych akcji z podaniami na kontakcie, które mogły cieszyć oko. Jednak znów zabrakło wykończenia. Zrywy siedlczan były dużo skuteczniejsze. Nie było w nich może finezji, ale kończyły się na polu punktowym, dzięki czemu brązowi medaliści ostatniego sezonu sięgnęli po punkt bonusowy. Wygrali, wskazując wyraźnie elementy, nad którymi młoda drużyna Smoków musi jeszcze popracować.
– Traciliśmy punkty po prostych błędach, popełnianych zwłaszcza w obronie indywidualnej, w drugiej połowie. Kilkukrotnie przeprowadziliśmy jednak akcje liczące po kilkanaście faz i w zasadzie prowadziliśmy grę. Co jednak najważniejsze, walczyliśmy do końca, zdobywając przyłożenie w ostatnich sekundach meczu po długiej akcji, w którą zaangażowany był niemal cały zespół – komentował kapitan zespołu Bartłomiej Janeczko.
Juvenia zmniejszyła rozmiary przegranej po przyłożeniu Jerzego Głowackiego, które podwyższył Rafał Lewicki. Trener Konrad Jarosz nie krył, że cel na mecz w Siedlcach nie został zrealizowany, ale pojawiło się też wiele pozytywów: - Zabrakło nam trochę determinacji w obronie. Szybszego wyjścia do przeciwnika i zduszenia ataku, zanim rywal się rozpędzi. W pierwszej połowie nie wykorzystaliśmy też kilku akcji, które powinny zakończyć się zdobyciem przyłożenia. Cieszy jednak fakt, że potrafimy prowadzić długie akcje ofensywne, sukcesywnie zdobywając teren. Teraz potrzebna jest tylko kropka nad „i” – podsumował trener pierwszego zespołu.
Drugi z zaległych meczów rundy jesiennej Ekstraligi, krakowianie rozegrają już za tydzień. W sobotę, 6 marca o 14:00 zmierzą się na wyjeździe ze Skrą Warszawa. Będzie to jednocześnie drugi pojedynek o „Trofeum Królów”.
MKS Awenta Pogoń Siedlce – Juvenia Kraków 33:12 (12:5)
Pogoń: Przemysław Rajewski 26, Adam Dudek 5, Ashvil Botha 2,
Juvenia: Rafał Lewicki 7, Jerzy Głowacki 5
Juvenia: Mariusz Tumiel (Marcin Siemaszko), Krzysztof Jopert (Paweł Warzecha), Andrzej Matsiuk (Krzysztof Pszyk), Krzysztof Gola, Juan van der Westhuizen (Bartłomiej Skoczeń), Maciej Dorywalski (Dylan Kruger), Marcin Morus (Jerzy Głowacki), Jakub Syska, Jakub Spórna, Mateusz Polakiewicz, Jakub Rapacz (Dariusz Janik), Michał Jurczyński (Danilo Prysiazhnyi), Bartłomiej Janeczko, Rafał Lewicki, Patryk Sakwa.