Juvenia pokazała dużo więcej waleczności niż gościnności i kończy rundę zasadniczą na fotelu lidera.
Można powiedzieć, że to był typowy mecz walki, gdyby nie to, że w tym pojedynku nie było absolutnie nic typowego. Juvenia pokazała charakter i udowodniła, że niezależnie od przewag liczebnych albo chwilowo niekorzystnego wyniku – ostatecznie wygrywa ten, komu bardziej zależy.
Mecz zaczął się od bardzo mocnego uderzenia gości, którzy najpierw bez problemu zdobywali teren precyzyjnymi kopami, a następnie łatwo wygrywali swoje wrzuty z autu. Dzięki temu, zanim licznie zgromadzeni kibice zdążyli się przywitać ze znajomymi na trybunach, zawodnicy Czarnych już cieszyli się z pierwszego przyłożenia po precyzyjnym wrzucie z autu i szybko związanym molu, który bez pardonu wjechał w pole punktowe „Smoków”.
Juvenia próbowała się odgryźć, ale cały czas brakowało dokładności – zawodnicy młyna gubili piłkę lub popełniali przewinienia w przegrupowaniach, a do ataku piłka docierała zbyt powoli, żeby ten mógł pokazać pełnię swoich możliwości. Na szczęście na „9” był tego dnia niezawodny w tej rundzie Artur Fursenko, którego indywidualny błysk wystarczył, żeby nadgonić stan rywalizacji. Podwyższenie na dwa punkty zamienił Bartek Sierant (który dodatkowo powtórzył ta sztukę jeszcze trzy razy w drugiej połowie i razem z trafionym karnym zdobył w meczu 11 punktów). Niestety w pierwszej połowie zabrakło jakości i Juvenia schodziła na przerwę przegrywając 10-15 po kolejnych dwóch przyłożeniach gości.
Druga połowa to widowisko dla ludzi o mocnych nerwach. Zaczęło się od eksplozji radości na trybunach, kiedy to Smoki wyszły na prowadzenie po nieco przypadkowej akcji zakończonej przyłożeniem Marcina Sokołowskiego. Już po kilku minutach jednak widownia umilkła. Dynamiczną szarżę skrzydłowego krakowian – Usaii Navii – sędzia wycenił na czerwoną kartkę. Przy okazji trzeba wspomnieć, że sędziowanie w tym meczu zasługuje na osobny rozdział. Decyzje były kontrowersyjne, często niezrozumiałe i, o ile sędzia nie wypaczył wyniku meczu, to na pewno nie pomagał w uspokajaniu sytuacji na boisku.
Od tego momentu gospodarze grali w 14, a na tablicy widniał daleki od bezpiecznego wynik 17:15. Na szczęście numery na boisku okazały się znacznie mniej ważne od determinacji i talentu, i od tego momentu Juvenia praktycznie nie schodziła z połowy przeciwnika, dokumentując swoją przewagę dodatkowymi dwoma przyłożeniami – po drugiej ‘piątce’ zdobyli Fursenko i Sokołowski. Goście ewidentnie nie odnaleźli się w tej sytuacji i frustrację przekuli na zupełnie niepotrzebną czerwoną kartkę za uderzenie jednego z krakowskich zawodników głową.
Oprócz komfortowej sytuacji przed play-offami, najlepsza wiadomość dla trenera to dobra dyspozycja zmienników w formacji młyna – Kamil Chodurek, Jan Krawiec i Wojciech Guratowski swoim występem udowodnili, że słynny młyn Juvenii to nie tylko 8 nazwisk.
Juvenia Kraków – RC Czarni Pruszcz Gdański 31:15 (10:15)
Juvenia: Marcin Sokołowski 10 (2P), Artur Fursenko 10 (2P), Sierant 11 (4pd, 1k)
Fot. Ryszard "Richie" Kułaga