To był pojedynek godny swojej wagi. Dwa niepokonane dotąd zespoły I ligi rugby starły się w bezpośrednim meczu o prymat w tabeli. Minimalnie lepsza od Juvenii Kraków okazała się Skra Warszawa, która wygrała na własnym terenie 31:25 (14:12).
Smoki przystąpiły do spotkania nieco rozkojarzone. Podróż pociągiem i małe zamieszanie organizacyjne podczas rozgrzewki sprawiły, że krakowianie przespali pierwsze dziesięć minut swojego najważniejszego meczu w tej rundzie. Gospodarze skwapliwie to wykorzystali, wychodząc na prowadzenie. Wówczas jednak Juvenia zaczęła się powoli budzić i około 20. minuty przejęła kontrolę nad wydarzeniami na boisku. Skra musiała przejść do defensywy i miała spore problemy między innymi z zatrzymanie silnego młyna gości. W pewnym momencie nasi rugbiści pchnęli nawet maula przez niemal połowę boiska. Na linii pięciu metrów odwiązał się z piłką Jarek Knowa, któremu niestety nie udało się dotrzeć z nią do pola punktowego.
Jeszcze przed przerwą Juvenia mogła wyjść na prowadzenie, ale sędzia nie zaliczył przyłożenia Adamowi Grabskiemu. W dużym zamieszaniu nasz filar położył "jajo" za linią końcową, ale arbiter nie mógł tego dostrzec i miał prawo cofnąć grę do piątego metra, odgwizdując utrzymanie piłki w górze. Niestety tak w pierwszej odsłonie, jak i całym spotkaniu zemściła się słaba postawa krakowskich kopaczy, którzy wykorzystali tylko jedno z trzech podwyższeń i zaledwie jeden rzut karny...
Druga połowa rozpoczęła się od wymiany przyłożeń. Mecz nie tracił tempa i pozostawał bardzo zacięty. Niestety rezerwowi nie spełnili oczekiwań i po zmianach organizacja gry Juvenii wyraźnie osłabła. Kilku zmienników wyraźnie odczuwało również z pewnością zaległości treningowe. Zbrakło siły i wytrzymałości. Popsuła się także gra w aucie, a zdaniem grającego trenera Marka Odolińskiego zupełnie niewykorzystany pozostał wpuszczony w drugiej połowie Tomasz Tabisz.
Mimo nieco słabszej gry Juvenia zdołała wyjść na prowadzenie około 70. minuty, kiedy Paweł Wojciechowski wykorzystał rzut karny, kopiąc z podstawki n 20:19. Groźba porażki obudziła Skrę, która w przeciągu pięciu minut przeprowadziła dwie szybkie akcje, kompletnie zaskakując obronę krakowian i wychodząc na prowadzenie 31:20. Smoki nie zamierzały spuszczać nosów na kwintę i ruszyły do kontrnatarcia. Przyłożenie zdobyte w końcowych minutach dodało im skrzydeł i wydawało się, że wciąć mają szansę na zwycięstwo w doliczonym czasie gry. Po ładnej akcji, zaraz po wznowieniu, nasi rugbiści wywalczyli rzut karny, a następnie wygrali swój aut. Po rozprowadzeniu piłki Grzegorz Gołębiowski ładnie dostrzegł dziurę w defensywie warszawian i serca stołecznych kibiców zadrżały. Niestety nikt nie ruszył ze wsparciem za naszym łącznikiem młyna i ten zatrzymany dziesięć metrów od pola punktowego stracił piłkę.
Juvenia była w szale bojowym i wydaje się, że gdyby miała jeszcze kilka minut, mogłaby odrobić straty i wygrać rzutem na taśmę. Zabrakło jednak nieco zimnej krwi i trzeba było zapłacić za błędy popełnione przez 80 minut meczu. Mimo to, wywieziony z Warszawy defensywny punkt bonusowy może w ostatecznym rozrachunku okazać się bardzo cenny!
Mecz stał na bardzo dobrym poziomie i pokazał, że rywalizacja o awans między Juvenią i Skrą będzie pasjonująca. Obie drużyny wydają się być już gotowe do gry w Ekstralidze i wyrównaną rywalizację z drużynami z drugiej części tabeli. Warszawska ekipa wzmocniła się byłymi rugbistami AZS AWF Warszawa, a Smoki nieco okrzepły po jednym sezonie na zapleczu. Szanse na powrót do Ekstraligi są więc pół na pół, a to oznacza, że prawdziwe emocje dopiero przed nami!
Skra Warszawa - Juvenia Kraków 31:25 (14:12)
Skra: Maciej Matusewicz 11, Marcin Spyra 10, Michał Droszcz 5, Artur Zemlik 5
Juvenia: Paweł Wojciechowski 8, Adam Grabski 5, Damian Zając 5, Kami Radzik 5, Grzegorz Gołębiowski 2