Juvenia Kraków i Orkan Sochaczew zgotowali swoim kibicom widowisko, które tętniło emocjami od pierwszej do ostatniej minuty. Prowadzenie zmieniało się kilkukrotnie, ale kiedy wydawało się, już że to goście wywiozą spod Wawelu zwycięstwo, przyłożenie Michał Jurczyńskiego zadecydowało o podziale punktów. Mecz zakończył się remisem 27:27.
Kiedy Juvenia i Orkan spotkały się jesienią ubiegłego roku w Sochaczewie, pojedynek miał bardzo zacięty przebieg. Gospodarze prowadzili wówczas różnicą dwóch przyłożeń, ale zryw krakowian w końcówce pozwolił im wygrać różnicą dwóch punktów. Starcie pierwszej kolejki nowego sezonu Ekstraligi zapowiadało podobne emocje.
- Wiedzieliśmy, że czeka nas niezwykle trudne zadanie, bo Orkan jest zespołem ambitnym i często nieobliczalnym. Mają też spore ambicje i wzmocnili się trzema silnymi graczami z Argentyny, którzy byli widoczni na boisku – mówił trener Smoków, Konrad Jarosz.
Już od pierwszych minut na boisku przy Błoniach toczyła się rzeczywiście niezwykle zacięta walka. W siódmej minucie, pierwsze punkty zdobył Orkan. Na pole punktowe przedostał się Bartłomiej Sadowski, który po chwili podwyższył własne przyłożenie. Gospodarze nie byli dłużni. Najpierw punkty po rzucie karnym zdobył Igor Kocimski, a kilka minut później po fenomenalnej akcji Macieja Dorywalskiego i Mateusza Polakiewicza, piłkę na pole punktowe zaniósł Michał Jurczyński. Prowadzenie zmieniało się jeszcze dwukrotnie za sprawą kopaczy, ale wynik do przerwy ustalił ostatecznie Michał Szwarc. Środkowy Orkana, który zdobywał medale mistrzostw Polski z młodzieżowymi drużynami Juvenii, przebił się za linią końcową, dając swojej drużynie czteropunktową przewagę.
Przy stanie 11:15, zaraz po wznowieniu gry, krakowianie rzucili się do odrabiania strat. Po kolejnej efektownej akcji, pięć punktów zaliczył Jakub Rapacz. Od tego momentu rywalizacja nabrała jeszcze większych rumieńców. Igor Kocimski z Juvenii i Tomasz Gasik z Orkana kilka razy ustawiali piłkę na podstawce, zdobywając kolejne punkty dla swoich drużyn. Goście wyszli na pięciopunktowe prowadzenie i kiedy wydawało się, że Smokom może zabraknąć czasu, Michał Jurczyński po raz drugi przedarł się na pole punktowe. Przyłożenie oznaczało remis 27:27, a podwyższenie mogło dać gospodarzom zwycięstwo. Niestety młody kopacz Juvenii tym razem minimalnie się pomylił i zespoły podzieliły się punktami.
- Musimy na pewno poprawić grę z piłką i podania, bo ze względu na przerwę nie mieliśmy wystarczająco dużo czasu i okazji, by ten element dopracować. To wymaga też ogrania i wejścia w meczowy rytm. Dziś w Ekstralidze zadebiutowało dwóch niespełna 18-letnich zawodników, którzy pokazali się z bardzo dobrej strony i choć nie zawsze podejmowali właściwe decyzje, to jestem pewny, że z meczu na mecz będą grać jeszcze lepiej. Najważniejsze jest to, że drużyna walczyła i pokazała pazur. Zagrała ambitnie i ofiarnie pracowała na wynik – podsumował Konrad Jarosz.
Już za tydzień Juvenia Kraków zmierzy się na wyjeździe z zespołem Edach Budowlanych Lublin, który był jednym z najaktywniejszych na rynku transferowym. – To będzie ciężki mecz, bo rywale pozyskali kilku wartościowych rugbistów, ale jedziemy tam tylko w jednym celu. Żeby wygrać! – podkreślił szkoleniowiec Smoków.
Juvenia Kraków – Orkan Sochaczew 27:27 (11:15)
Juvenia: Igor Kocimski 12, Michał Jurczyński 10, Jakub Rapacz 5
Orkan: Tomasz Gasik 15, Bartłomiej Sadowski 7, Michał Szwarc 5
Juvenia: Marcin Siemaszko (Mariusz Tumiel 57’) Krzysztof Jopert, Adam Grabski (Scott Clark 66’), Krzysztof Gola, Toby Turner, Maciej Dorywalski, William Lancaster (Jakub Syska 46’), Marcin Morus, Grzegorz Gołębiowski, Igor Kocimski, Jakub Rapacz, Mateusz Polakiewicz, Michał Jurczyński, Rafał Lewicki, Patryk Sakwa.
Orkan: Marino Facundo (Kamil Zieliński 31’) (Michał Polakowski 75’), Michał Gadomski, Julio Miguel Leiger, Daniel Niemyjski, Jan Mroziński, Jakub Budnik (Adam Szwarc 71’), Sebastian Misiak (Krzysztof Tokarski 50’), Dovalo Villegas, Piotr Tokarski (Artur Fursenko 6’), Bartłomiej Sadowski, Krystian Mechecki, Jakub Młyńczak, Michał Szwarc, Przemysław Dobijański, Tomasz Gasik.