- Czasem nie potrafię tego zrozumieć. Gramy naprawdę dobre zawody, długimi okresami gry potrafimy zepchnąć rywala do obrony, a potem jeden prosty błąd i tracimy punkty, na które przeciwnik wcale nie musiał ciężko pracować. Może to brak doświadczenia, które wciąż zbieramy… – mówił trener Marek Odoliński po meczu 5. Kolejki Ekstraligi, w której prowadzona przez niego Juvenia uległa na wyjeździe Lechii Gdańsk 14:64 (7:28). Aż 30 punktów dla gospodarzy zdobyła trójka rugbistów pozyskanych z RPA.
Krakowianie nie byli faworytem sobotniego spotkania w Trójmieście. Choć Lechia od początku sezonu zdołała wygrać tylko jeden mecz, stało za nią kilkadziesiąt lat nieprzerwanych występów na najwyższym szczeblu rozgrywek. Swoją siłę miejscowi udowodnili już w pierwszych minutach, wykorzystując uśpienie Smoków i zdobywając dwa przyłożenia.
- Ten kubeł zimnej wody trochę nas obudził – przyznał szkoleniowiec biało-niebieskich. – Ruszyliśmy do ataku i przez dobre 20 minut graliśmy na połowie rywala. Wszystko bardzo dobrze się układało. Młyn rozgrywał bardzo dobre zawody, w autach byliśmy skuteczni, a w ataku piłka wędrowała do skrzydeł. Niestety przeciwnik przygotował się na ten nasz atut i podwajał w obronie. Brakowało wykończenia, a nie wykorzystane okazje się mszczą. Po prostych błędach straciliśmy kolejne punkty – opisywał przebieg spotkania Odoliński.
W szeregach Juvenii dobrze funkcjonowały już ofensywne schematy gry, jednak mankamentem okazała się obrona indywidualna. Błędy w pojedynkach jeden na jeden decydowały w większości przypadków o stracie kolejnego przyłożenia. Krakowianie nie pozostali jednak dłużni rywalom i jeszcze przed przerwą przyłożenie zaliczył Konstantyn Bezwerchyj, a podwyższył Ucza Mczedliszwili.
Na samym początku drugiej odsłony na pole punktowe gdańszczan przedarł się Jerzy Głowacki, a po podwyższeniu gruzińskiego łącznika ataku wydawało się, że rywalizacja może jeszcze nabrać rumieńców. Kolejne punkty Lechii przekreśliły jednak szanse gości na odmianę losów spotkania. Od 60. minuty trener Juvenii zaczął wpuszczać na boisko wszystkich zmienników.
- Chciałem, żeby każdy zagrał i zdobył doświadczenie. Co więcej za tydzień czeka nas bardzo ważny i trudny mecz z Budowlanymi Lublin. Warto było oszczędzić kluczowych graczy. Niestety kontuzji biodra nabawił się nasz kapitan Szymon Szczepański. W poniedziałek po wizycie lekarskiej będziemy wiedzieć, czy zagra w następnym spotkaniu. Muszę też przy okazji wyróżnić Mateusza Ingardena, który w Gdańsku kilka razy odbierał rywalowi piłki w przegrupowaniach, świetnie grał w defensywie, a w akcjach ofensywnych był zawsze tam, gdzie potrzebowali go koledzy – relacjonował trener.
RC Lechia Gdańsk - RzKS Juvenia Kraków 64:14 (28:7)
Lechia: Jędrzej Nowicki 19, Wilhelmus Staphorst 10, Sheldon van der Berg 10, Vian Riekert 10, Robert Wójtowicz 5, Filip Wielgosz 5, Radosław Dabkiewicz 5.
Juvenia: Konstantyn Bezwerchyj 5 , Jerzy Głowacki 5, Ucza Mczedliszwili 4.
Juvenia Kraków: Adam Grabski, Jerzy Głowacki, Piotr Zemła, Jan Krawiec, Mateusz Ingarden, Szymon Szczepański, Konstantyn Bezwerchyj, Marcin Siemaszko, Artur Fursenko, Ucza Mczedliszwili, Ion Chitc, Mariusz Tumiel, Maciej Dorywalski, Andrei Cebotari, Marcin Sokołowski.
Rezerwa: Michał Baster, Tomasz Zagrajek, Maciej Bielawski, Bartek Fiszer, Grzegorz Zawojski, Dominik Szostek.
Fot. Magdalena Bogdan