Artur Fursenko: to było moje wielkie marzenie

Jeden z najbardziej pracowitych zawodników Juvenii Kraków dostał niedawno szansę pokazania swoich umiejętności w reprezentacji Polski. Niestety Artur Fursenko nabawił się kontuzji podczas zgrupowania i na kadrowy debiut musi jeszcze poczekać. Nikt nie ma jednak wątpliwości, że przyjdzie jego czas.

Przed meczem Polski ze Szwajcarią dostałeś powołanie na zgrupowanie kadry, co poczułeś, kiedy otrzymałeś tę informację?

Artur Fursenko: Byłem bardzo zdziwiony, ale przede wszystkim zachwycony, bo marzyłem o tym od momentu kiedy zacząłem grać w rugby. Na pewno pojawił się delikatny stres, ale jednocześnie ogromna motywacja do pracy i tego by dać z siebie wszystko.

Jak wyglądały pierwsze dni zgrupowania? Na co kładliście nacisk podczas treningów?

- Treningi nie były tak ciężkie jak podczas wcześniejszych zgrupowań kontrolnych. Staraliśmy się ustawić taktycznie pod przeciwnika. Poprawić swoją grę tak, by wygrać ze Szwajcarami, którzy jak wiedzieliśmy będą silniejszymi rywalami od Holandii. W składzie było dużo nowych osób, takich jak ja, które musiały poznać zagrywki i zrozumieć schematy gry. Temu poświęciliśmy najwięcej czasu.

Gdzie ustawiał Cię trener?

- Na ogół na skrzydle, ale kilka razy ustawił mnie również na pozycji łącznika młyna.

Jak wiemy, niestety nie udało Ci się tym razem zadebiutować w kadrze z powodu kontuzji… Jak to się stało?

- Niestety nie potrenowałem długo z drużyną. Codziennie przed głównym treningiem była sesja kopaczy i już w drugim dniu, podczas takich zajęć nie dość dobrze się rozgrzałem, byłem zimno i naciągnąłem mięsień dwugłowy. Chwilę później ból był na tyle dotkliwy, że nie byłem już w stanie biegać…

Zajęli się Tobą fizjoterapeuci kadry?

- Tak, staraliśmy się schłodzić mięsień lodem, ale od razu powiedzieli mi, że nie będą mogli nic z tym zrobić. Próbowali jeszcze go rozmasować, ale w tym momencie było już pewne, że czekają mnie przynajmniej dwa tygodnie przerwy.

Mimo to zostałeś z kadrą do końca?

- Rozmawiałem ze sztabem szkoleniowym i Blikkies zapytał, czy chcę zostać do końca. Powiedziałem, że na pewno nie chcę wracać do domu, ale być z drużyną i pomóc jak tylko będę mógł. Sam fakt bycia z kadrą do końca był dla mnie bardzo ważny.

Jak się pracuje z Blikkiesem?

- Blikkies ma ogromne doświadczenie i to najlepszy trener, z jakim miałem okazję się do tej pory spotkać i pracować. Jeśli chodzi o wiedzę, jest dla mnie idolem i zawsze staram się uważnie słuchać i dokładnie wykonywać wszystko co nam przekazuje. To doskonały trener.

Z powodu kontuzji na debiut w kadrze niestety musisz poczekać, ale chyba nie tylko zgrupowanie i mecz ze Szwajcarami Ci umknął…?

- Otrzymałem też powołanie na zgrupowanie kadry siedmioosobowej, które odbyło się w pierwszych dniach maja. Niestety, wydawałoby się, że to niewielka, mało znacząca kontuzja, ale wszystko się nałożyło. Zaledwie dwa tygodnie przerwy, a ja straciłem debiut, który był dla mnie bardzo ważny, nie mogłem zagrać z Juvenią przeciwko Arce Gdynia i dodatkowo opuściłem zgrupowanie drugiej kadry… Pierwsze dni były dla mnie bardzo trudne psychicznie, bo musiałem się z tym przegryźć, ale dostałem dużo wsparcia od przyjaciół i zawodników. Rodzice też zachęcali mnie, bym nie przestawał ciężko pracować, bo na pewno dostanę jeszcze swoje szanse.

Miałeś też rozmowę z Blikkiesem o kolejnych zgrupowaniach?

- Długo nie rozmawialiśmy, ponieważ podczas zgrupowania miał sporo pracy i całą swoją uwagę poświęcał meczowi. Była na to chwila przy obiedzie. Powiedział żebym się przejmował, bo jestem młody i dostanę jeszcze okazję do tego, żeby się pokazać.

Teraz dwa tygodnie przerwy już dobiegają końca. Wracasz do treningów?

- Nie opuściłem treningów na siłowni, ale mam nadzieję wrócić na boisko i być gotowym na sobotni mecz z Lechią.

Rozmawiał: Kajetan Cyganik