Takiego roku w Juvenii Kraków nie było jeszcze nigdy. Rugbistki i rugbiści z Krakowa wywalczyli w sumie sześć medali mistrzostw Polski. Po złoto sięgnęły dziewczyny w kategorii U16, juniorzy w rugby 7 i rugby 15 oraz kadeci w rugby 15. Ci ostatni sięgnęli także po "srebro" w rugby 7, a brązowe krążki zawisły na szyjach seniorek. Wszystkie medale, poza ostatnim z wymienionych mają jednego ojca - Łukasza Kościelniaka, który w Krakowie odpowiada za szkolenie grup młodzieżowych, ale jest także drugim trenerem ekstraligowego zespołu seniorów.
Czy któryś z pięciu medali zdobytych przez Twoich podopiecznych w tym roku jest cenniejszy od pozostałych? Któregoś się najmniej spodziewałeś?
- Myślę, że wartość wszystkie mają podobną. Na pewno nie spodziewałem się złotego medalu w piętnastkach kadetów. Patrząc na naszą grę i rywali w trakcie sezonu zakładaliśmy sobie zdobycie medalu, ale wiedzieliśmy, że każde miejsce powyżej trzeciego będzie dużym osiągnięciem. Kiedy stanęliśmy na najwyższym stopniu podium, pojawił się apetyt żeby powtórzyć osiągnięcie w siódemkach. Przed sezonem bralibyśmy srebrny medal w ciemno, ale kiedy jednego dnia wygrywa się 33:0, a kolejnego z tą samą ekipą przegrywa najważniejszy mecz, to jest to spore rozczarowanie.
Do pierwszej drużyny dołącza sześciu juniorów ze złotej drużyny. Czy Twoim zdaniem wkomponują się w zespół tak dobrze jak Michał Jurczyński, Bartek Janeczko, czy Kuba Rapacz?
- Na pewno, bo do pierwszej drużyny wchodzą zawodnicy, którzy nie są ani trochę słabsi od tych, którzy grali w tamtym roku. Co ważne poza dobrze wyszkolonymi zawodnikami ataku, do zespołu dołączają również zawodnicy młyna: Marcin Morus i Jakub Syska, którzy powalczą o grę w wyjściowym składzie. W ataku, liczymy na to, że głównym motorem napędowym na pozycji łącznika młyna lub łącznika ataku (decyzję podejmiemy z czasem) będzie Artur Bryl. To bardzo kreatywny zawodnik, który w każdej sytuacji potrafi wyprowadzić groźny atak. Swoje umiejętności w kierowaniu grą oraz skuteczność pokazał w mistrzostwach Polski juniorów, w każdym meczu zdobywając po kilkanaście punktów.
Ale ta trójka to nie wszystko, bo mamy jeszcze innych utalentowanych, młodych graczy…
- O miejsce w składzie powalczą też bardzo szybcy i mocni zawodnicy: Mateusz Polakiewicz, Michał Szwarc i Jacek Kozioł. Siódmym juniorem będzie Jakub Warzecha, ale on na swoją szansę będzie musiał poczekać. Przeszedł niedawno operację po kontuzji kolana i wróci do treningów dopiero w nowym roku.
Wracając do rywalizacji młodzieżowej. Złoci juniorzy, złoci kadeci – czy to oznacza, że jest potencjał, by za rok Młode Smoki znów zdominowały rywalizację?
- Jeśli wszyscy zawodnicy podejmą od września treningi, a na razie nie mam sygnałów, żeby miało być inaczej, to z pewnością będziemy mieć ekipę, która znów powalczy o medal. Na pewno znów mocne będą drużyny z Łodzi i Sochaczewa, a do walki o czołowe lokaty mogą też włączyć się Siedlce. Zrobimy wszystko, żeby znów powalczyć o medale w juniorach. Jeśli chodzi o kadetów, to wielu zawodników, którzy byli w młodzikach przychodzi teraz do Szkoły Marcina Gortata, ale to zbyt młody wiek, żeby jeszcze przed startem przygotowań wyznaczać im określone cele. Nie będziemy więc zapowiadać medali, ale po dwóch latach sukcesów będziemy robić wszystko, żeby pozostać w ścisłej czołówce.
To chyba trudniejsza pozycja – bronić tylu medali, niż zdobywać je po raz pierwszy?
- Zdecydowanie! Mam świadomość, że będzie bardzo trudno powtórzyć tegoroczny sukces, ale to nie zmienia naszego nastawienia. Na pewno w każdej kategorii będziemy chcieli znów przytulić po medalu, a czy to się uda i jakie będą ich kolory, to jeszcze długa droga, by się o tym przekonać, czy choćby móc przewidywać.
Rozmawiamy jednak cały czas o męskich drużynach, a przecież dziewczyny w dwóch ostatnich latach sięgały po złoto! W tym przypadku chyba trzeba więc celować w trzeci krążek z najcenniejszego kruszcu?
- Ten sezon dla kadetek był dużo trudniejszy, bo w 2018 kończyliśmy sezon z kompletem turniejowych zwycięstw, a w tym dwukrotnie lepsze okazały się łódzkie Atomówki. Zarówno w naszym, jak i ich składzie zostaje sporo zawodniczek, więc rywalizacja zapowiada się bardzo ciekawie. Myślę, że walka będzie dużo bardziej zacięta. Mam nadzieję, że rękawicę podejmą też inne ekipy i zobaczymy postęp w zespołach z Sopotu, czy Sochaczewa.
Podstawą szkolenia kolejnych roczników rugbistów w Krakowie jest Szkoła Marcina Gortata. Jak wygląda w tym roku nabór? Czy nowa klasa rugby jest już skompletowana?
- Nabór jest już zamknięty, a ostatnio pojawiły się listy przyjętych. Wśród nich są zawodnicy, którzy przyjadą do nas z innych części Polski – z Sopotu, czy Sochaczewa. Będą się u nas uczyć również rugbistki z Hegemona i Bolesławca. Będą więc nadal prowadzone trzy grupy treningowe – w sumie około 40 uczniów.
Część tej grupy stanowią zawodnicy, którzy przyjeżdżają do Krakowa z Ukrainy. Tymczasem Zarząd Polskiego Związku Rugby przyjął ostatnio uchwałę o ograniczeniu liczby zawodników spoza Polski w kategoriach młodzieżowych. Co to oznacza dla Juvenii?
- Prawdopodobnie ten przepis znacząco nas nie dotknie, ponieważ zarząd PZR ustalił równocześnie, że jeśli zawodnicy spoza Polski podpiszą deklarację reprezentowania naszych barw narodowych, to nie będą ujęci w grupie, na którą nałożone jest ograniczenie. Wiosną trener reprezentacji U16 powołał pięciu zawodników, którzy pochodzą z Ukrainy i było to dla nich duże wyróżnienie. Wiem, że każdy z nich chce grać w naszej kadrze. Jeszcze nie widzieliśmy tekstu deklaracji, ale myślę, że każdy z nich podpisze takie zobowiązanie.